Co Ty robisz?! Nie ładnie tak robić, jak Ty się zachowujesz? Nie zachowuj się tak!
Jeszcze czasami łapię się na tym, że mówię tak do moich dzieci wiem, nie powinnam, powinnam się wstydzić, ja nie one…
Wydaje mi się, że wynika to z wychowania, bo dawniej zawsze mamy i babcie karciły nas, bo źle się coś zrobiło, powiedziało, czy czegoś nie zrobiło.
W każdej rodzinie są inne zasady lub ich brak, bo i tak bywa.
U mnie w mojej rodzinie, którą stworzyłam ja na pierwszym miejscu jest szacunek. Tak jak ja szanuję moje dzieci one mają szanować nas rodziców.
Ja mam szacunek do mojego męża, a on do mnie i odnosimy się do siebie z poszanowaniem. Tak samo ma być między chłopakami. Wiem, że pomiędzy nimi są kłótnie i czasami padają też wyzwiska, ale mają mieć do siebie szacunek, to dla mnie podstawa. Bo jeśli tego nie ma z pewnością nie ma nic.
Kiedy mówię, powiedz dzień dobry to nie dlatego, że tak wypada. Dlatego, że to człowiek, dla którego należy się szacunek, tak po prostu.
Był czas, że oboje (nie mam pojęcia, z czego to wynikało) w pierwszym roku przedszkola nie witali się z ludźmi. Ja nie zmuszałam, nie chcesz nie mów, tylko bardziej ciekawskim mówiłam, że nie lubi to nie mówi. To nie był dla mnie problem, ale jak sobie pomyślę te komentarze sąsiadek: ” taka duża dziewczynka, a dzień dobry nie mówi ”. Zapewne nie jedna mama pod presją otoczenia skarciła dziecko.
DLACZEGO TAK BARDZO INGERUJEMY W ŻYCIE DZIECKA?
Syneczku, pobaw się ze Stasiem, bo tak nie ładnie, że tylko z Szymonem się bawisz (co na to jego mama sobie pomyśli)…
Nigdy nie wybierałam kolegów dla moich dzieci, chciały to się z kimś bawiły, nie też ok, nie ingeruję.
Niby dlaczego miałabym to robić? To tak jakby ktoś do mnie powiedział, zaproś Basie na kawę, ona taka bez znajomych (a samotna jest, bo zjawiskowo obrabia wszystkim tyłki), no nie, dziękuję.
To nie jest towarzystwo dla ciebie, bo… to ich wybór, mają własną wolę i mogą podejmować własne decyzje.
Dzieci tak jak my dorośli intuicyjnie wybierają sobie znajomych, nie bawią się z kimś, bo my lubimy ich mamę…
Każdy potrzebuje przestrzeni do życia, dzieci również.
Uważamy, że zrobimy lepiej, że wiemy lepiej (ja niestety często też), ale czy dajemy się wykazać naszym dzieciom?
Była kiedyś sytuacja na placu zabaw:
– Kochanie daj też zjechać na ślizgawce temu małemu chłopcu, on też chce się pobawić- Powiedziała mama dziewczynki.
– Nie jestem mały, jestem dużym chłopcem- Odpowiedział mój syn.
To była urocza i pouczająca sytuacja, w której dziecko wyraża swoje emocje i myśli, tak czuło, tak powiedziało.
Ja nie powiedziałam, nie ładnie tak odpowiadać starszym, czy coś w tym stylu, bo nie uważam tego za coś chamskiego.
Razem z rodzicami tej dziewczynki zaczęliśmy się śmiać, nikt nie poczuł się urażony.
Wiem, że gdyby swoim zachowaniem obraził to na pewno bym zareagowała, ale uważam, że nic złego nie zrobił.
Często mam wrażenie, że my dorośli daliśmy sobie prawo do wytykania dzieciom błędów.
Robimy to, ponieważ czujemy na to przyzwolenie, ale gdyby sytuacja się odwróciła?
To dziecko zwraca nam uwagę, mówi otwarcie co myśli czy również ma do tego prawo?, chyba jednak nie.
W związku z tym, rozumiem, że możemy, bo jesteśmy dorośli, ale dziecko już nie?
Kiedy w ostatnie święta Bożego Narodzenia byłam w Polsce, podekscytowana, bo to nie są częste wizyty.
Byliśmy w jednym z supermarketów, mój syn nucił sobie jakąś piosenkę. Serio nie darł się, nie był w tym wszystkim nachalny, skala jego głosu nie była przytłaczająca.
Jednak znalazła się osoba, której to przeszkadzało, była to pani przy kasie, do której zmierzaliśmy.
Zastanawia mnie w tej całej sytuacji, czy tak samo pani ekspedientka zwróciłaby uwagę młodej super ubranej kobiecie, że np. zbyt głośno się zachowuje?
Czy powiedziałaby coś grupie przystojnym, umięśnionym mężczyzną, że są za głośno?
Ja myślę, że zwraca się uwagę ludziom słabszym, bezbronnym, takim, którzy w naszych oczach są od nas gorsi…
Dziecko to łatwy cel, można wyrzucić z siebie gniew, powiedzieć co się chce, a ono nie zareaguje…
SZACUNEK DLA WSZYSTKICH, ALE DLA DZIECI JUŻ NIEKONIECZNIE
Pani ekspedientka spojrzała na mojego syna i powiedziała:
– Nie piszcz pyszczku- Wrednie oznajmiła.
Że co?!!! Zrobiło mi się zimno i gorąco jednocześnie. Mój mąż zaniemówił, a syn spojrzał na nią smutno, nie rozumiejąc do końca, o co tej pani chodzi (miał wtedy 4 lata).
I jak postąpić w takiej sytuacji? Mam cichą nadzieję, że większość rodziców podstąpiłaby jak ja, czyli reagując.
Nie zostawiliby dziecka samego sobie w tej niekomfortowej sytuacji, kuląc się ze wstydu ze spuszczoną głową.
– Mój syn nie ma pyszczka, bo to nie zwierzak, on śpiewa, nie piszczy- Powiedziałam szanownej pani.
– Dla mnie to piszczenie- Odparła jeszcze wzburzona.
– Rozumiem, że praca tu na pewno do łatwych nie należy i że może pani mieć gorszy dzień, czy problem.
Jednak to pani nie upoważnia, żeby mówić coś takiego do mojego dziecka, bo ja się na to zwyczajnie nie zgadzam.
Nie musi pani lubić ludzi, których pani obsługuje. Szacunek jednak należy się wszystkim z uwagi na zawód, który pani wykonuje- Spokojnie oznajmiłam ekspedientce.
Ona coś pod nosem zaczęła jeszcze mruczeć, a panie, które stały koło nas dodały, że pani ekspedientka chyba dzieci jeszcze nie ma… Nie ma znaczenia czy ktoś coś mówi do mnie, czy bezpośrednio do mojego dziecka.
Było to bardzo niegrzeczne i nie na miejscu, cała ta sytuacja zniesmaczyła mnie do tego stopnia,
że teraz omijam ten sklep dużym łukiem.
Moje przemyślenia
Mam wrażenie, że ludzie teraz zachowują się jak wydmuszki, niby skromni i delikatni, a tak naprawdę pusto w środku…
Tak łatwo jest atakować drugiego człowieka, zwrócić uwagę dziecku, ale trudniej jest stanąć po stronie słabszego czy obronić tego bezbronnego.
Ja nie bronię dzieciom wyrażać własnych opinii, ale zawsze powtarzam, zastanów się, przemysł, czy nie sprawisz komuś przykrości, czy nie zranisz.
Można być sobą, czuć się swobodnie, a jednocześnie nie tłamsząc drugiego człowieka, bo każdy ma prawo żyć jak chce.
Moje dzieci, mają wpajane, że jeśli masz kogoś swoim stwierdzeniem obrazić lub skrzywdzić nie mów nic.
Chamstwem nic do świata nie wniesiesz, jedynie pozostawisz po sobie niesmak i złe wspomnienia, jak pani z supermarketu.