Wszędzie dookoła mgła, ciemno, nic nie widać, tak bardzo chciałabym zobaczyć już słońce, ale wydaje się tak daleko…
Może, kiedy przyjdzie wiatr, rozdmucha wszystkie chmury? Nie nic z tego… już wiem, że się nie pojawi, już nie dziś… Znowu ona, depresja…
Tak, nadszedł kolejny dzień, a potem kolejny i tak bez końca, taki nijaki świat, nijakie życie, nijaka ja…
O co Ci znowu chodzi?! Obudź się w końcu! Nudzi Ci się, nie masz zajęcia i wymyślasz, szukasz problemów, których nie ma, rusz się, zobacz, jaki tu syf!!!
Nie, wcale nie, ja cały dzień sprzątałam, tylko, tylko na chwilkę usiadłam odpocząć. Wiem, znowu tam spojrzałam, w ten punkt, który sprawia, że z chwilki robi się kilka godzin, ale wtedy jest mi lepiej, bezpieczniej.
Ja czuję jak spadam, wciąż i wciąż, ale nie wiem, jak to zatrzymać…
Ja nie szukam problemów, one są w mojej głowie, wszystko wydaje się trudniejsze, niż zwykle.
Czego teraz potrzebuję:
Rozmowy? Nie, nie potrzebuję, nie mam ochoty, to zbyt męczące. Potem jestem strasznie wypruta z energii, która i tak ubywa zbyt szybko.
Kontaktu? Nie, posiedzieć to ja mogę sobie sama, denerwuje mnie kontakt z drugim człowiekiem.
Miłości? Nie, nikt nie musi się nade mną użalać, tak jak sama spadłam, tak i sama wstanę.
Tylko jak to zatrzymać?
To ciągłe spadanie, wczoraj myślałam, że już gorzej nie będzie, a jednak dzisiejszy dzień mnie zaskoczył, ale nie pozytywnie.
Bezpowrotnie patrzę na to, co było, takie inne, dziwne… Jakbym nigdy nie uczestniczyła w tym życiu, a to nie prawda, ja byłam, tylko inna…
Moja głowa jest ciągle pusta, patrzę, ale nie widzę, nie czuję… Chciałabym inaczej, normalnie, ale już nie pamiętam, jak to zrobić…
Nie chcę budzić się, choć nie mogę spać, te noce takie długie, a dni coraz krótsze, spadam, zatrzymać się nie umiem…
Staram się każdego dnia, by lepiej było, ale wciąż mało, wciąż źle, czy jaszcze chcę, czy potrafię?
Depresja…
Każdego dnia tak ciężko wstać, nie czuję się wypoczęta, nie myślę o tym. Mechanicznie wykonuję wszystkie niezbędne czynności.
Znalazłam sposób, aby zyskać trochę czasu rano. Wczoraj położyłam się spać tak jak stałam i wstałam rano, to byłam już gotowa, muszę tylko dzieci dostarczyć do szkoły.
Kiedy jestem sama jest dobrze, bo nikt mi nie przeszkadza, czasami mam jeszcze przebłyski, że ja chcę, potrzebuję drugiego człowieka, bam!
Spadłam znów…
Już nie potrzebuję nikogo, niczego, przestało mi zależeć, bo po co, czy to ma jakiś sens?
Co to za życie? To nie jest moje życie, choć nie widać reżysera to on jest, kreuje kolejne sceny, dla mnie to już dramat jest…
Co ja mogę? Nic, mogę sobie w poduszkę popłakać, bo decydować o sobie już nie…
Zawsze to było coś, co mnie drażniło, co sprawiało, że wpadałam w gniew. Za nic na świecie nie umiałam sobie wytłumaczyć, że nie ma co się tak stresować, bo prawdą jest, że jest o co.
Móc decydować o sobie, takie niby nic, a jednak takie wszystko…
Nowa rzeczywistość, moja, Twoja, nasza…
Zaczynam spadać znów…
Jak to zatrzymać?
Nie znam odpowiedzi. Takie jest teraz moje życie, trudne, inne, ale czy nadal moje?
Chciałabym pomyśleć, że nie, ale już się w nim zadomowiłam, przyzwyczaiłam, wiem już jak tu jest, nie chcę stąd wychodzić, zostanę.
Dla innych się staram, uśmiecham, jestem, ale słyszę, że to wciąż nie to, ciągle mało, źle, inaczej…
Nie umiem dać więcej.
Jaką drogą mam pójść, który kierunek wybrać?
Ja widziałam taką drogę, wiem, że ona jest, mogę nią podążać… Tylko boję się, boję się, bo ja wiem, że z niej już powrotu nie ma, wtedy jest koniec historii, dla autora, aktora, dla innych, dramat się kończy…
2 komentarze
Aniu Twoje teksty uszlachetniają w chwilach pomyślności, dają pomoc i pocieszenie w przeciwnościach.❤️Dzięki.
Bardzo się cieszę, że odbierasz w ten sposób moje teksty 🙂 Chciałabym, aby moje wpisy dawały nadzieję, kiedy jej nie mamy, by były motywacją do działania i pocieszały, kiedy potrzebujemy, dziękuję 😊