Bardzo nie lubię tego słowa „rodzina patchworkowa”, bo niby jaka to rodzina?
Były mąż to już nie rodzina, a nasze wspólne dziecko to nasze dziecko i tyle.
Mój mąż jest moją rodziną, razem wychowujemy moje dziecko, tworząc „naszą” rodzinę.
Proste w moim mniemaniu, choć wiem, że nie każdy może się z tym zgodzić.
Ja tak czuję, to moja rodzina, a nie jakieś „patchworki”.
POCZĄTKI, PRZEZORNY ZAWSZE UBEZPIECZONY
Jak taka rodzina działa, czy funkcjonuje dobrze?
Pisząc na jakiś temat, zazwyczaj opieram się na własnych przeżyciach, lub na sytuacjach bliskich mi osób.
Wiem, że ile ludzi tyle historii, a życie pisze różne scenariusze, te mniej radosne i pozytywne również…
U mnie sprawa wydawać by się mogła prosta, po rozstaniu zostałam z rocznym dzieckiem.
Takie niewiele rozumie, moje jeszcze nie mówiło, wiem, na swój sposób na pewno to wszystko odczuwał.
Cała sytuacja odbyła się jednak bez kłótni, jak to bywa z nastolatkami.
Kiedy syn miał dwa lata, poznałam mojego obecnego męża, niby znałam go wcześniej, ale tylko z widzenia.
Teraz dostrzegam, że byłam trochę naiwna, pewna, że to ten jedyny, że na pewno nam się uda.
Nawet dobrze nie zastanowiłam się, jak odnajdzie się w tej całej sytuacji on, mój mały mężczyzna.
Wiem, to była moja próżność, widzę to teraz. Choć nie miałam czego się obawiać, moje zachowanie było nieodpowiedzialne i lekkomyślne.
Czytałam wiele historii dziewczyn, które pisały, że zaufały, wpuściły do swojego serca.
Następnie do domu, poznały z dziećmi, a potem facet ich zostawiał… kolejny tatuś odchodził…
NOWY ETAP W ŻYCIU
W moim życiu wszystko zaczęło się układać, było lepiej niż mogłam sobie wymarzyć.
Moi mężczyźni się polubili, mój chłopak poświęcał czas mojemu synowi.
Bawił się z nim, był przy nim, bo chciał, mimo że nie musiał i to było piękne…
Nie rozumiem nadal, dlaczego własny ojciec nie chce, nie poświęca czasu dla swojego dziecka?
Nie jest obecny w jego życiu, tak łatwo rezygnuje ze swojej rodziny, a obcy mężczyzna to wszystko docenia…
Nawet po rozstaniu nie zabiegał o kontakt z synem, nie potrzebował…
Ciężko zrozumieć, a jeszcze bardziej wyrazić to słowami…
Rozstanie dla faceta to jak powrót do młodzieńczych lat, bez obowiązków i zobowiązań.
Tak jednak nie wygląda życie, było dziecko i potrzebowało ojca, którego zabrakło…
Sytuacja zmieniła się po pewnym czasie, ale nie było to wielkie przebudzenie.
Jego zachowanie, nastawienie i postępowanie zmieniło się, kiedy syn miał takie relacje z moim obecnym mężem, że tatusia już nie potrzebował.
Wtedy ten wkroczył jak Piotruś Pan „tatą Twoim jestem, choć synu”.
Właściwie tak zaczął się ich kontakt, na początku sporadyczny, a potem zabierał go co weekend.
TRUDNE MOMENTY
To te, kiedy rodzice mają odmienne zdanie na jeden temat i każdy broni swojej racji.
Rozmowy do łatwych nie należą, każdy ma swoje argumenty i dziecko jest trochę pomiędzy.
Nie polecam wdawać się w dyskusje, z których raczej nic nie wynika.
To jest trochę tak, że wleci jednym uchem, a wyleci drugim.
Święta każdego roku to smutny czas dla rozwiedzionych rodziców.
Przestrzegamy zasady, kto z nas jedzie do polski, ten zabiera Filipa, żeby miał kontakt z polską kulturą i rodziną.
To nie jest dobra zasada, chyba czas ją zmienić, bardziej sprawiedliwe jest na zmianę, nie patrząc, gdzie aktualnie znajduje się rodzic.
Dla tych, którzy przechodzą to po raz pierwszy, napiszę, że z biegiem lat jest łatwiej.
Czas wakacji, gdzie ojciec ma przyznany miesiąc z dzieckiem, ale wychodzi różnie.
Trzeba się dogadać wcześniej, bo plany robi się z wyprzedzeniem, ale nie ja.
Ja przestałam planować, kiedy po raz kolejny moje wakacje były zupełnie inne, niż sobie wymyśliłam.
Okres wakacyjny to jest czas dobrej organizacji i dogadania się, choć nie zawsze jest łatwo.
RODZINA PATCHWORKOWA I POZOSTAŁE KORALIKI
Żyć w zgodzie, fajnie zanotować, ale jak z wykonaniem?
Kolejny raz napiszę to samo- szacunek, to jest coś co moim zdaniem jest najważniejszym czynnikiem.
Wzajemne zrozumienie, jest czasami ciężko, bo każdy jest inny, tworzymy rodzinę, ale różni jesteśmy pod wieloma względami.
Kiedy dochodzi do spięć, rozwiązujcie konflikty na bieżąco, nie zostawiajcie, bo jakoś się ułoży.
To nigdy nie wychodzi na dobre, nie ułoży się, a złoży na kupkę, nawarstwi i zrobi się mega konflikt.
Rozmowy zawsze polecane, a kiedy to za mało, spędzajcie więcej czasu razem.
Luźne relacje, bez nakazów, zakazów i spiny. To moja taktyka, możesz myśleć i robić inaczej.
Od samego początku mówiłam, że mój mąż to jest Rafał dla syna, chciałam, by zwracał się do niego po imieniu.
Ja dążyłam do tego, by zbudowali więź bardziej koleżeńską, luźną, wychodzącą naturalnie.
Nie uważam, że mówienie po imieniu to brak szacunku, nam to odpowiada.
Patrząc teraz z perspektywy czasu to chyba nam się udało.
Wiele razy słyszę, że Filip szepcze do męża, prosząc o radę, czy się zwierzając.
Rodzina patchworkowa to tylko nazwa, nic nie mówi o rodzinie, bo rodzinę tworzymy my, ludzie.
Każdego dnia pracujemy nad relacjami, budujemy więź i staramy się najlepiej jak umiemy.